Witajcie,
dziś chcę Wam pokazać jak prezentował się nasz pokój podczas urodzin Donka.
Ten ważny dzień siedział w mojej głowie już od bardzo dawna. Jednak prawie że do końca nie mogłam się zdecydować na motyw przewodni. Nie ukrywam że pomocne były inspiracje z internetu. Pinterest był przeze mnie przejrzany milion razy.
W końcu jednak doszłam do wniosku że skoro mamy styczeń, a w dniu w którym urodził się Donatan było -16' za oknem oraz śniegu po pas będzie w kolorach zimy. Niekoniecznie kraina lodu - ale starałam się aby niebieski, szary i biały dominowały w naszym fioletowo - różowym świecie.
Przygotowania jak to ja zaczęłam na ostatnią chwilę - w poniedziałek. Prace miałam podzieloną tak alby akurat na sobotę skończyć. Jednak jak powszechnie wiadomo gdy się coś planuje na styk zawsze coś pójdzie nie tak... W środę Donka dopadła temperatura i przygotowania poszły w kąt - w końcu On jest najważniejszy. Wróciłam do nich w czwartek wieczorem - ale uwierzcie mi - nadrobienie tego było prawie że niemożliwe. Cały piątek przestałam w kuchni przygotowując łakocie. Wieczorem gdy Donko poszedł spać wróciliśmy do pracy i wspólnymi siłami razem z moimi rodzicami ogarnęliśmy tą imprezę.
Na sobotę pozostało przygotowanie stołu, nakrycie i przyszycie muchy i "1" na bodziaku - którego to podjął się dzielny Dziadek Wiesiek.
Oczywiście zdjęć mamy jak na lekarstwo albo i mniej. A z samej imprezy może z 10i to jeszcze pomazanych.
Wkrótce pojawi się wpis o słodkościach oraz o prezentach jakie Donatan dostał.
Pozdrawiam,