U nas Dzień Dziecka rozpoczął się już w poniedziałek w samo południe.
Gdy to nasza Pani Kurier przywiozła wielką paczkę zaadresowaną na Dziadka Wiesia. Donatan gdy tylko ją zobaczył krzykną "MÓJ SAMOCHÓD" i jakby się w nią wkleił. Oderwać go nie szło od kartonu. Nawet nie pobiegł jak zwykle ochoczo po nożyczki żeby rozpakować tylko wisiał w takiej pozycji i powtarzał 'mój, mój! "
Gdy to nasza Pani Kurier przywiozła wielką paczkę zaadresowaną na Dziadka Wiesia. Donatan gdy tylko ją zobaczył krzykną "MÓJ SAMOCHÓD" i jakby się w nią wkleił. Oderwać go nie szło od kartonu. Nawet nie pobiegł jak zwykle ochoczo po nożyczki żeby rozpakować tylko wisiał w takiej pozycji i powtarzał 'mój, mój! "
Gdy w końcu udało mi się otworzyć karton zachwytom, podskakiwaniu i piszczeniu nie było końca. Sam wszystko dzielnie wyciągał z pudła i woreczków.
A że mama się na takich sprzętach nie zna. Donuś musiał sobie poradzić sam. I muszę przyznać ze poszło mu to całkiem nieźle! Koła, siedzenie i kierownicę zamontował prowizorycznie i bawił się tak dobrą godzinę bez przerwy do powrotu Dziadków. Gdy dziadek zmontował maszynę Donatan wskoczył do swojego Jeppa i pomknął przez korytarz niczym Kubica.
Dziś środa a jego miłość nie maleje. Wczoraj o 5:50 zamiast "mama kakao" padło magiczne "mama jeździć!" i już o 7 podbijaliśmy ogródek. Cały dzień się nie rozstawali nawet obiad w nim jadł, co poskutkowało wylaną miską mizerii w całym autku. Dziś już było spokojniej jednak wszystkie niepadające momenty zostały wykorzystane. Niech ta miłość trwa!
Z okazji Dnia Dziecka życzę Wszystkim wszystkiego co najlepsze oraz samych słonecznych dni ! Nie zabijajmy cząstki dziecka w nas - NIGDY !
Pozdrawiam,
Agata - mama Donka.
Wow... Co za bryka :-D
OdpowiedzUsuń