Na początku listopada pojawił się wpis z inspiracjami na kalendarze adwentowe, dziś przyszła pora no pokazanie tego co wyszło spod moich rąk.
U nas w domu kalendarz adwentowy z tego co pamiętał był zawsze w tradycyjnej wersji - prostokątny kartonik z czekoladkami które nigdy nie dotrwały do 24 grudnia w całości, bo przecież były tak pyszne i małe więc ciężko było ograniczyć się do jednej dziennie.
W tym roku postawiłam na coś innego. Coś nowego. Początkowo miał być w formie choinki z rolek po papierze toaletowym, później jednak w mojej głowie pojawił się inny pomysł. Nie ukrywam że podpatrzyłam go w sieci.
Gałąź powieszona na ścianie z drobnymi podarunkami wydała mi się pomysłem idealnym. I tak jak wymyśliłam tak zrobiłam.
Wysłałam chłopaków (Donka, Dziadka Wiesia i Tatę Piotra) do lasku za domem po konkretny model gałęzi. Podarunki popakowałam w szary papier przeszyty na maszynie czerwoną nitką i zawiesiłam na kolorowych wstążkach na gałęzi. Gałąź zawisła na najprostszym naturalnym sznurku w miejscu zegara (który dostał nowy kawałek ściany). Wszystko przyozdobiłam białymi i kolorowymi lampkami na baterie.
Wersja pierwotna nie przewidywała cyferek bo Donek i tak ich nie rozróżnia, jednak gładkie szare paczuszki wydały mi się zbyt nudne i zostały ponumerowane. Jednak zamysł otwierania paczek wybranych przez Donka pozostał, dlatego też pierwsza otworzona paczuszka miała numer 11 i zawierała książeczkę o Śwince Peppie, a dzisiejsza paczka o numerze 6. pakę ulubionych żelek.
Ściskam Was mocno,
Agata
Świetny i jak pięknie oświetlony :) Pomysłowo!
OdpowiedzUsuńbardzo fajny i pięknei się prezentuje:)
OdpowiedzUsuń